Czas biegnie nieubłaganie szybko! Ledwie zawitałem do Chin, a już dwa i pół miesiąca za pasem. Jak zwykle słowem wstępu, muszę podzielić się z Wami nowymi informacjami na temat pracy! Marzec minął mi pod znakiem Guest Service Center. Jak się okazało, wcale nie było tak ciężko jak się wydawało, a i czasu miałem sporo na naukę chińskiego.
W ostatnią sobotę miesiąca, hotel został otwarty na dobre! Wprawdzie bez fajerwerków, bo są one w Chinach zabronione ale było z pompą. Niestety nie było mi dane zobaczyć tej wspaniałej i patetycznej ceremonii, gdyż zostałem wyznaczony do stania i witania gości na 5 piętrze (fitness center). Niektórzy pracownicy, jak np. moja managerka z Guest Service Center pracowała 46h z przerwą na sen (45 min). Niestety firma w której pracuje nie przykłada zbyt dużej uwagi do pracowników, więc nikogo nie obchodziło to, ile będziemy tyrać. Mnie się upiekło, bo pracowałem tylko 16 godzin, więc nie mam na co narzekać! :)
W kwietniu mój harmonogram pracy, wrzuca mnie do najcięższego departamentu w hotelu – Front Desk. Co więcej! Wymyśliłem sobie 10 dniową wycieczkę do prowincji Yunnan (południowo-zachodnie Chiny, blisko granicy z Birmą). By zrealizować ten wspaniały pomysł, muszę jednak uzbierać dni wolne, bo nikt mi tutaj urlopu nie da - „just like that”. Dlatego też, przez cały kwiecień będę pracował 6 dni w tygodniu. Mam nadzieję, że wysiłek się opłaci! :)
Nie praca jest jednak tematem dzisiejszego posta, także przejdę może do meritum. Marzec, to jeden z najpiękniejszych miesięcy w Chinach. Piękny przede wszystkim ze względu na jedyne w swoim rodzaju drzewo - „Sakurę” (kwitnąca wiśnia), która kwitnie raz do roku, od połowy marca do pierwszego, bądź drugiego tygodnia kwietnia. Niezliczona ilość ludzi zbiera się w tym okresie w jednym z najpiękniejszych, a zarazem moich ulubionych miejsc w Wuhan – Wuhan University, by podziwiać te przepiękne wytwory natury. Jako, że pracowałem 24/7 w hotelu i przez karty kredytowe nie mam grosza przy duszy, nie miałem możliwości tam podjechać. Dopiero wczoraj nadarzyła się okazja, bo miałem chwilę wolnego. Jak się na miejscu okazało, z powodu nienajlepszej pogody i opadów, Sakura obleciała z kwiatków szybciej niż planowano i nie miałem już specjalnie co podziwiać. Jedynie tylko kilka drzewek się ostało, co i tak wprawiło mnie w zachwyt. Podzielę się jednak z Wami kilkoma zdjęciami zrobionymi przez moich znajomych:
W kwietniu mój harmonogram pracy, wrzuca mnie do najcięższego departamentu w hotelu – Front Desk. Co więcej! Wymyśliłem sobie 10 dniową wycieczkę do prowincji Yunnan (południowo-zachodnie Chiny, blisko granicy z Birmą). By zrealizować ten wspaniały pomysł, muszę jednak uzbierać dni wolne, bo nikt mi tutaj urlopu nie da - „just like that”. Dlatego też, przez cały kwiecień będę pracował 6 dni w tygodniu. Mam nadzieję, że wysiłek się opłaci! :)
Nie praca jest jednak tematem dzisiejszego posta, także przejdę może do meritum. Marzec, to jeden z najpiękniejszych miesięcy w Chinach. Piękny przede wszystkim ze względu na jedyne w swoim rodzaju drzewo - „Sakurę” (kwitnąca wiśnia), która kwitnie raz do roku, od połowy marca do pierwszego, bądź drugiego tygodnia kwietnia. Niezliczona ilość ludzi zbiera się w tym okresie w jednym z najpiękniejszych, a zarazem moich ulubionych miejsc w Wuhan – Wuhan University, by podziwiać te przepiękne wytwory natury. Jako, że pracowałem 24/7 w hotelu i przez karty kredytowe nie mam grosza przy duszy, nie miałem możliwości tam podjechać. Dopiero wczoraj nadarzyła się okazja, bo miałem chwilę wolnego. Jak się na miejscu okazało, z powodu nienajlepszej pogody i opadów, Sakura obleciała z kwiatków szybciej niż planowano i nie miałem już specjalnie co podziwiać. Jedynie tylko kilka drzewek się ostało, co i tak wprawiło mnie w zachwyt. Podzielę się jednak z Wami kilkoma zdjęciami zrobionymi przez moich znajomych:
W międzyczasie przyszła do mnie paczka, którą Mama wysłała mi trzy tygodnie temu… Przyszła, to jednak za dużo powiedziane, ponieważ zgubiła się gdzieś w Pekinie, a potem już w samym Wuhan. Jako, że nie mam nawet na bilet autobusowy, musiałem na pocztę przejść się na nogach (poczta 4km od mojego hotelu). Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że paczka ważyła prawie 7kg. Nie narzekam jednak, bo chciałem pójść na siłownie, to trochę sobie tym spacerkiem nadrobiłem! :P Na poczcie przez 1,5h razem z pracownikami szukaliśmy mojej paczki, bo panował tam lekki nieład (eufemistycznie rzecz ujmując). Zmęczony „spacerem” i szczęśliwy, że paczka się znalazła, wróciłem do swojego pokoju hotelowego, by czym prędzej ją otworzyć. Moja kochana Mama wie co lubię najbardziej, więc nie zdziwił mnie specjalnie fakt, iż paczka okazała się pomniejszonym regałem ze słodyczami! Właściwie oprócz słodyczy, przyszło tylko kilka lekarstw i niespodzianka: koszulka Kuby Błaszczykowskiego (mojego ulubionego piłkarza). Żeby nie było, że tylko cukrem zawartym w czekoladach się żywię, Mama postanowiła wysłać mi także bochenek polskiego chleba i konserwę, bo na poczcie powiedzieli, że paczka przyjdzie góra za pięć dni. Niestety po przez bieg niefortunnych wydarzeń paczka przyszła dopiero po 3 tygodniach, toteż chleb się nieco zmienił. Zielony i twardy jak kamień, może nie posłuży mi jako posiłek, ale jakbym chciał sobie obrazek do ściany przybić, to nie potrzebuje żadnych narzędzi! :) Jakby nie było, po dwu miesięcznym detoksie od polskich słodyczy, fajnie było zjeść sobie „Łakotki z Jarosławia” czy popularne niegdyś „Maltanki”.
Mieszkam tu już 2 miesiące z kawałkiem, więc wreszcie mogę Wam też powiedzieć nieco więcej o ludziach tu żyjących. Postanowiłem zabrać się za ten temat dopiero teraz, bo nie lubię oceniać książki po okładce, a po dwóch miesiącach jakieś już pojęcie mam. Moje pierwsze wrażenie po przyjeździe było takie, że wszyscy są niezwykle sympatyczni, mili i pomocni. Po blisko 80 dniach pobytu w Chinach musze jednak stwierdzić, że ludzie są tutaj nie tylko sympatyczni, mili i pomocni, ale także otwarci i bezinteresowni :P Każdego dnia, potrafią zadziwić mnie swoim zachowaniem! Najczęściej mnie ono szokuje, ale zawsze w pozytywny sposób. Nie krytykuje żadnych przyzwyczajeń czy różnic kulturowych, bo każdy jest inny, a to ja tutaj jestem gościem i to ja powinienem się przystosować do otaczającego mnie świata – made in China!
Chińczycy mają przede wszystkim duży szacunek do osób starszych i rodziców. Często moi koledzy i koleżanki z pracy podążają więc za wolą rodziców, także w kwestii wyboru partnera/partnerki. Właściwie wygląda to tak, że nie mają zbyt wielkiego wyboru. Nie można generalizować i wrzucać wszystkich do jednego wora, ale naprawdę częstą praktyką stosowaną przez rodziców, są randki w ciemno. Umawiają swoje dzieci z dziećmi znajomych po to by te się pobrały, kupiły auto i zarabiały na siebie, co by rodziców usatysfakcjonować. Ogromnym szacunkiem obdarzani są także obcokrajowcy, w co i ja się wliczam. Przepuszczanie w drzwiach (na co się nigdy nie godzę), komplementy itd. Nie wiem skąd to się bierze, gdyż wielu obcokrajowców, a w szczególności Francuzów których pełno w Wuhan, ma Chińczyków za nic. Wspomniałem także o tym, iż Chińczycy są niezwykle pomocni, a ta ich pomoc jest całkowicie bezinteresowna. Już od samego początku zdarzały mi się sytuacje, że każdy chciał coś za mnie kupić, postawić obiad czy nawet pożyczyć do 1500 RMB (ok. 700 zł) od ręki! Uściślając, ująłbym to jednym stwierdzeniem - gościnność. Ojj tak, Chińczycy to niezwykle gościnny naród! Traktując mnie w ten sposób, sprawili, że czuję się tu jak ryba w wodzie, bo sam zachowuje się nie inaczej. Charakteryzując w skrócie społeczność, która mnie otacza, nie mogę nie wspomnieć o otwartości. Bez zbędnego patosu Chińczycy mogą trzasnąć Ci zdjęcie chińskim smartfonem, jak idziesz ulicą czy właśnie dłubiesz sobie w nosie (nie ma znaczenia). „Hej, możesz sobie zrobić zdjęcie z moją dziewczyną?!” – usłyszał pewnego dnia znajomy od przypadkowego przechodnia. Na porządku dziennym możesz także usłyszeć: „Jesteś niesamowicie przystojny!” lub „Ale Ty jesteś gruby i łysy!” – opinia na temat tego samego kolegi. Tych pejoratywnych opinii nie należy jednak odbierać w negatywny sposób. Ludzie tutaj stwierdzają po prostu fakty, a to że jesteś np. gruby, może świadczyć o tym, że jesteś niezwykle silny! Dlatego na niektóre spostrzeżenia należy patrzeć z dystansem.
Chińczycy mają przede wszystkim duży szacunek do osób starszych i rodziców. Często moi koledzy i koleżanki z pracy podążają więc za wolą rodziców, także w kwestii wyboru partnera/partnerki. Właściwie wygląda to tak, że nie mają zbyt wielkiego wyboru. Nie można generalizować i wrzucać wszystkich do jednego wora, ale naprawdę częstą praktyką stosowaną przez rodziców, są randki w ciemno. Umawiają swoje dzieci z dziećmi znajomych po to by te się pobrały, kupiły auto i zarabiały na siebie, co by rodziców usatysfakcjonować. Ogromnym szacunkiem obdarzani są także obcokrajowcy, w co i ja się wliczam. Przepuszczanie w drzwiach (na co się nigdy nie godzę), komplementy itd. Nie wiem skąd to się bierze, gdyż wielu obcokrajowców, a w szczególności Francuzów których pełno w Wuhan, ma Chińczyków za nic. Wspomniałem także o tym, iż Chińczycy są niezwykle pomocni, a ta ich pomoc jest całkowicie bezinteresowna. Już od samego początku zdarzały mi się sytuacje, że każdy chciał coś za mnie kupić, postawić obiad czy nawet pożyczyć do 1500 RMB (ok. 700 zł) od ręki! Uściślając, ująłbym to jednym stwierdzeniem - gościnność. Ojj tak, Chińczycy to niezwykle gościnny naród! Traktując mnie w ten sposób, sprawili, że czuję się tu jak ryba w wodzie, bo sam zachowuje się nie inaczej. Charakteryzując w skrócie społeczność, która mnie otacza, nie mogę nie wspomnieć o otwartości. Bez zbędnego patosu Chińczycy mogą trzasnąć Ci zdjęcie chińskim smartfonem, jak idziesz ulicą czy właśnie dłubiesz sobie w nosie (nie ma znaczenia). „Hej, możesz sobie zrobić zdjęcie z moją dziewczyną?!” – usłyszał pewnego dnia znajomy od przypadkowego przechodnia. Na porządku dziennym możesz także usłyszeć: „Jesteś niesamowicie przystojny!” lub „Ale Ty jesteś gruby i łysy!” – opinia na temat tego samego kolegi. Tych pejoratywnych opinii nie należy jednak odbierać w negatywny sposób. Ludzie tutaj stwierdzają po prostu fakty, a to że jesteś np. gruby, może świadczyć o tym, że jesteś niezwykle silny! Dlatego na niektóre spostrzeżenia należy patrzeć z dystansem.
Ciekawą sprawą jest także mój nos… :P W Polsce po udziale w X-Factorze, internauci (hejterzy) krytykowali tę część ciała niezwykle ochoczo!
W Chinach, im ktoś ma większy i bardziej spiczasty nos, tym lepiej o nim świadczy. Nie ukrywam zadowolenia z tak pochlebnych opinii na temat mojego cyt. „wielgachnego nochala” :) Kończę na dziś, bo i tak już wyszedł mi z tego posta niezły misz-masz! :)
Do usłyszenia!
Kuba
Do usłyszenia!
Kuba