To, że Polacy świętują hucznie nowy rok, odczułem wiele razy na własnej skórze! Niejednokrotnie, wstając na drugi dzień nieco bardziej zmęczony niż zazwyczaj, włączałem telexpress i oglądałem powtórki zabaw sylwestrowych z innych krajów. Obserwując bacznie te wszystkie wspaniale przygotowane imprezy, na pewno nie tylko ja wpadłem na tak genialny pomysł - by poruszać się z biegiem tego czasu. Bo przecież, czy nie byłoby ciekawie przeżyć ten najważniejszy moment odliczania, czy wystrzałowych fajerwerków wielokrotnie?! Zacząć świętowanie na wyspie Kiritimati (która jako pierwsza przekracza próg nowego roku) i podróżując przez Australię, Nowy York, Tokyo, zakończyć swoją przygodę na Honolulu! Jak się okazuje, to właśnie tam nowy rok obchodzony jest najpóźniej. Cóż, ogromne odległości pomiędzy strategicznymi miastami pewnie uniemożliwiłyby nam taką wspaniała podróż, ale kto wie co nowego odkryje przed nami jutro.
Mieszkańcy Wuhan również świętowali 1 stycznia, jednak prawdziwy Chiński Nowy Rok obchodzony jest dopiero miesiąc później! Wybrałem sobie chyba najlepszy moment na przyjazd, gdyż trafiłem właśnie na ten ważny dla Chińczyków okres! Rok 2014 toczyć się będzie pod znakiem „Konia”! Podobno jest to jeden z lepszych okresów w chińskim horoskopie. Sprzyjać ma realizacji celów, przedsięwzięć i projektów. To także dobry moment na wielkie przygody, które sprawią, że nie będziemy tracić dobrego humoru i rozsądku. By nie zamieniać bloga w portal ezoteryczny, poprzestanę jednak na tym krótkim opisie. Osobiście bardziej niż w horoskop, wierzę w placebo, które już nie jeden raz sprawdziło się w moim życiu! Biorę ten opis za „dobrą wróżbę” i pozostawiam tę zagadkę losowi, który na pewno do końca tego roku zweryfikuję prawdomówność w/w przepowiedni.
Dzisiaj w hotelu odbyła się wielka impreza z okazji Chińskiego Nowego Roku! Sala balowa, została dokładnie przystrojona, a każdy departament musiał przygotować jakieś wystąpienie! Powiem Wam szczerze, że tak wielu dziwnych i zupełnie oderwanych od rzeczywistości rzeczy nie widziałem chyba w całym swoim życiu. Przyjęcie rozpoczęło się od naszego polskiego pociągu! Atmosfera jak na wiejskiej chałturze. I wcale nie mam na myśli nic negatywnego, wręcz przeciwnie. Pociąg na czele z szefem kuchni i kilkoma ważnymi osobami w formie wagoników poruszał się do znanej chińskiej melodii po całej sali! Prowadzący ubrany był w szeroki kolorowy strój a wszyscy mieli na głowach kocie uszy! Chodzili po sali, a reszta zgromadzonych za wszelką cenę, próbowała wyrwać im malutkie kuponiki w których znajdowały się pieniądze! Loterie, zabawy, tańce, śpiewy i skecze! Tak wyglądała moja dzisiejsza popołudniowa zmiana! :)
Jako, że w ostatnim poście zapowiedziałem małą niespodziankę, dotrzymuję słowa! Gdy dowiedziałem się o tym, że każdy departament przygotowuje coś na uroczystość, pomyślałem sobie, czemu ja niemiałbym wystąpić?! Wkręcić się nie było łatwo, bo występować mogły tylko całe departamenty. No ale… :P Jakże wyglądałoby moje przetrwanie w Chinach bez siły perswazji?! Przekonałem kilka osób do siebie i dostałem pozwolenie na występ solowy, na dodatek na sam koniec uroczystości! Jakby problemów było mało dzień przed występem stanąłem niechcący na swój stroik od gitary i już właściwie byłem przekonany, że nic z tego nie wyjdzie, bo rozpadł się na kawałeczki… Z nieba spadła mi jednak koleżanka z pracy (o wdzięcznym imieniu Candy), która postanowiła zrobić mi prezent noworoczny i zakupiła dla mnie nowy stroik. Tym samym, uratowała całą sytuację i z całą pewnością mogę stwierdzić, że to głównie dzięki niej udało mi się jednak doprowadzić do końca ten pomysł.
Mieszkańcy Wuhan również świętowali 1 stycznia, jednak prawdziwy Chiński Nowy Rok obchodzony jest dopiero miesiąc później! Wybrałem sobie chyba najlepszy moment na przyjazd, gdyż trafiłem właśnie na ten ważny dla Chińczyków okres! Rok 2014 toczyć się będzie pod znakiem „Konia”! Podobno jest to jeden z lepszych okresów w chińskim horoskopie. Sprzyjać ma realizacji celów, przedsięwzięć i projektów. To także dobry moment na wielkie przygody, które sprawią, że nie będziemy tracić dobrego humoru i rozsądku. By nie zamieniać bloga w portal ezoteryczny, poprzestanę jednak na tym krótkim opisie. Osobiście bardziej niż w horoskop, wierzę w placebo, które już nie jeden raz sprawdziło się w moim życiu! Biorę ten opis za „dobrą wróżbę” i pozostawiam tę zagadkę losowi, który na pewno do końca tego roku zweryfikuję prawdomówność w/w przepowiedni.
Dzisiaj w hotelu odbyła się wielka impreza z okazji Chińskiego Nowego Roku! Sala balowa, została dokładnie przystrojona, a każdy departament musiał przygotować jakieś wystąpienie! Powiem Wam szczerze, że tak wielu dziwnych i zupełnie oderwanych od rzeczywistości rzeczy nie widziałem chyba w całym swoim życiu. Przyjęcie rozpoczęło się od naszego polskiego pociągu! Atmosfera jak na wiejskiej chałturze. I wcale nie mam na myśli nic negatywnego, wręcz przeciwnie. Pociąg na czele z szefem kuchni i kilkoma ważnymi osobami w formie wagoników poruszał się do znanej chińskiej melodii po całej sali! Prowadzący ubrany był w szeroki kolorowy strój a wszyscy mieli na głowach kocie uszy! Chodzili po sali, a reszta zgromadzonych za wszelką cenę, próbowała wyrwać im malutkie kuponiki w których znajdowały się pieniądze! Loterie, zabawy, tańce, śpiewy i skecze! Tak wyglądała moja dzisiejsza popołudniowa zmiana! :)
Jako, że w ostatnim poście zapowiedziałem małą niespodziankę, dotrzymuję słowa! Gdy dowiedziałem się o tym, że każdy departament przygotowuje coś na uroczystość, pomyślałem sobie, czemu ja niemiałbym wystąpić?! Wkręcić się nie było łatwo, bo występować mogły tylko całe departamenty. No ale… :P Jakże wyglądałoby moje przetrwanie w Chinach bez siły perswazji?! Przekonałem kilka osób do siebie i dostałem pozwolenie na występ solowy, na dodatek na sam koniec uroczystości! Jakby problemów było mało dzień przed występem stanąłem niechcący na swój stroik od gitary i już właściwie byłem przekonany, że nic z tego nie wyjdzie, bo rozpadł się na kawałeczki… Z nieba spadła mi jednak koleżanka z pracy (o wdzięcznym imieniu Candy), która postanowiła zrobić mi prezent noworoczny i zakupiła dla mnie nowy stroik. Tym samym, uratowała całą sytuację i z całą pewnością mogę stwierdzić, że to głównie dzięki niej udało mi się jednak doprowadzić do końca ten pomysł.
Długo zastanawiałem się co zaśpiewać, ale w końcu zdecydowałem się na polską piosenkę Dżemu – Do kołyski! Minusów takiego wyboru było kilka… np. taki, że „najprawdopodobniej” nie znają języka polskiego i nic nie zrozumieją :P Poza tym, jeśli chcę zaśpiewać taką piosenkę, to wypada powiedzieć kilka słów na początku o czym jest, co wiązało się z dodatkowym stresem. Przemyślałem wszystko dokładnie i stwierdziłem, że możliwość zaśpiewania polskiej, pięknej ballady w ogromnej sali balowej (1500m²) przed około 400 chińczykami, wpatrzonymi w scenę jak w obrazek jest jedyna w swoim rodzaju ale przede wszystkim niepowtarzalna! :) Poza tym piosenka w pewnym stopniu opisuje moją sytuację w jakiej się obecnie znajduję. Na koniec dorzuciłem jeszcze krótki beatbox (standarcik), który również wszystkim przypadł do gustu! (Powiem tak - Był niezły dym!) :) Niestety jakość filmiku jaki nagrała dla mnie koleżanka z pracy pozostawia wiele do życzenia, bo nikt nie spodziewał się, że mi zgaszą światło podczas mojego występu! Jakby nie było, mam przynajmniej udokumentowane, że kawałek polskiej muzyki do Chin przywiozłem, a i całkiem nieźle została przyjęta! :) Za jakiś czas uda mi się może załatwić płytę DVD z nagraniem, to będę miał trochę lepszą jakość! Jak na razie, wrzucam dla Was krótki filmik, nagrywany najprawdopodobniej taboretem, abyście chociaż sobie posłuchać mogli przez chwilę! :)
Ps: W związku z nadchodzącym 8-dniowym urlopem, spowodowanym chińskim nowym rokiem, wybieram się do Nantong (miejscowość nieopodal Shanghaju) by odwiedzić koleżankę Nicole (Nicole uczyła mnie chińskiego w Rzeszowie przez kilka miesięcy). Czekajcie na barwną relację! :)
Szczęśliwego Nowego Roku Konia!
Życzy Kuba
Życzy Kuba