„Kim jestem? Jestem zwycięzcą!” - choć wydawałoby się, że ten wyświechtany internetowy slogan nijak ma się do blog’a o Chinach, w rzeczywistości najtrafniej opisuję moją postać, a także mój związek z państwem środka! Nie potrafię inaczej wyrazić tego jak dużo szczęścia los zesłał mi na moment losowania głównej nagrody (praktyki w Chinach) podczas Rzeszowskich Targów Pracy. Niedługo po tej oszałamiającej wiadomości, zrobiłem sobie małą retrospekcję i doszedłem do wniosku, że gdzieś tam po cichu zawsze te Chiny krążyły po mojej głowie!
Jako niespełniony podróżnik i blog’er porywam się z motyką na słońce, by udowodnić sobie, że paleta kompleksów, wad i niskiej samooceny jest niczym w porównaniu z możliwością spełniania swoich marzeń i dążenia do wyznaczonych celów! Podobno najtrudniejsza praca w życiu to praca nad samym sobą. Postanowiłem więc podjąć rękawicę i wrócić z Chin nie tylko cały i zdrowy ale przede wszystkim z głową pełną niesamowitych wspomnień, wrażeń i bagażem cennych doświadczeń. Zostawiam jednak na bok te psychologiczne dywagacje, które poniekąd mnie opisują, bo nie one mają być głównym tematem tego blog’a :)
No właśnie! A co ma nim być, pewnie większość z Was zapyta? Podróże/życie codzienne/kuchnia chińska*? Najwspanialsze w tym blog’u jest chyba to, że ja sam tego do końca nie wiem! Jest to jedynie kolejny krok ku realizacji moich marzeń, bo zawsze chciałem pisać i podróżować! Rzucam więc ten dziwny twór w bezgraniczną otchłań Internetu, co by ktoś kiedyś wszedł i sobie poczytał/pooglądał/posłuchał* co tam student stosunków międzynarodowych po licencjacie w Chinach wymodził.
Dlaczego blog nosi nazwę - "First step - Chiny"? Bo mam ogromną nadzieję, że te małe kroczki przerodzą się kiedyś w coś większego! A "first step" zastąpi second, third itd. Tylko z inną końcówką (w zależności od miejsca). Za każdym razem na samym początku najtrudniej jest podjąć decyzję. Ja zrobiłem swój pierwszy krok i mam nadzieję, że już się nie zatrzymam! :)
Mimo dosyć pejoratywnej charakterystyki mojej osoby w pierwszym akapicie, wcale nie jestem takim „zamulaczem” (celowy neologizm). Mam głowę pełną pomysłów i pozytywnej energii, którą za wszelką cenę pragnę wydostać z siebie na zewnątrz! Kocham podróżować! No ale powiedzmy sobie szczerze, kto tego nie lubi? :) Żyję bezgraniczną i mam nadzieję odwzajemnioną miłością do połonin bieszczadzkich, które często odwiedzam, by odciąć się od całej reszty! Jak przetrwam
pół-roczną (albo i roczną) rozłąkę z tym najpiękniejszym zakątkiem Polski, okaże się w praniu (o czym zapewne Was poinformuję)!
Nie zważajcie proszę Drodzy Czytelnicy (celowo dużą literą, ponieważ darzę Was ogromnym szacunkiem) na błędy moje, gdyż człowiekiem jestem
i ludzką rzeczą jest błędy popełniać. A nic co ludzkie nie jest mi obce, jak zwykł mawiać znany norweski astrofizyk z przełomu XIX wieku :)
Pozostawiam Was więc sam na sam z tym pokracznym blog’iem. Jeśli wśród Was znalazłby się jednak ktoś, kto ma nerwy ze stali i anielską cierpliwość, to pewnie i uszczknie tu coś dla siebie czytając moje wypociny-elaboraty. A tak na poważnie już zupełnie, to bardzo serdecznie zachęcam do czytania ale
i pisania, żeby troszkę raźniej było! :)
Kuba
*niepotrzebne skreślić
Jako niespełniony podróżnik i blog’er porywam się z motyką na słońce, by udowodnić sobie, że paleta kompleksów, wad i niskiej samooceny jest niczym w porównaniu z możliwością spełniania swoich marzeń i dążenia do wyznaczonych celów! Podobno najtrudniejsza praca w życiu to praca nad samym sobą. Postanowiłem więc podjąć rękawicę i wrócić z Chin nie tylko cały i zdrowy ale przede wszystkim z głową pełną niesamowitych wspomnień, wrażeń i bagażem cennych doświadczeń. Zostawiam jednak na bok te psychologiczne dywagacje, które poniekąd mnie opisują, bo nie one mają być głównym tematem tego blog’a :)
No właśnie! A co ma nim być, pewnie większość z Was zapyta? Podróże/życie codzienne/kuchnia chińska*? Najwspanialsze w tym blog’u jest chyba to, że ja sam tego do końca nie wiem! Jest to jedynie kolejny krok ku realizacji moich marzeń, bo zawsze chciałem pisać i podróżować! Rzucam więc ten dziwny twór w bezgraniczną otchłań Internetu, co by ktoś kiedyś wszedł i sobie poczytał/pooglądał/posłuchał* co tam student stosunków międzynarodowych po licencjacie w Chinach wymodził.
Dlaczego blog nosi nazwę - "First step - Chiny"? Bo mam ogromną nadzieję, że te małe kroczki przerodzą się kiedyś w coś większego! A "first step" zastąpi second, third itd. Tylko z inną końcówką (w zależności od miejsca). Za każdym razem na samym początku najtrudniej jest podjąć decyzję. Ja zrobiłem swój pierwszy krok i mam nadzieję, że już się nie zatrzymam! :)
Mimo dosyć pejoratywnej charakterystyki mojej osoby w pierwszym akapicie, wcale nie jestem takim „zamulaczem” (celowy neologizm). Mam głowę pełną pomysłów i pozytywnej energii, którą za wszelką cenę pragnę wydostać z siebie na zewnątrz! Kocham podróżować! No ale powiedzmy sobie szczerze, kto tego nie lubi? :) Żyję bezgraniczną i mam nadzieję odwzajemnioną miłością do połonin bieszczadzkich, które często odwiedzam, by odciąć się od całej reszty! Jak przetrwam
pół-roczną (albo i roczną) rozłąkę z tym najpiękniejszym zakątkiem Polski, okaże się w praniu (o czym zapewne Was poinformuję)!
Nie zważajcie proszę Drodzy Czytelnicy (celowo dużą literą, ponieważ darzę Was ogromnym szacunkiem) na błędy moje, gdyż człowiekiem jestem
i ludzką rzeczą jest błędy popełniać. A nic co ludzkie nie jest mi obce, jak zwykł mawiać znany norweski astrofizyk z przełomu XIX wieku :)
Pozostawiam Was więc sam na sam z tym pokracznym blog’iem. Jeśli wśród Was znalazłby się jednak ktoś, kto ma nerwy ze stali i anielską cierpliwość, to pewnie i uszczknie tu coś dla siebie czytając moje wypociny-elaboraty. A tak na poważnie już zupełnie, to bardzo serdecznie zachęcam do czytania ale
i pisania, żeby troszkę raźniej było! :)
Kuba
*niepotrzebne skreślić